Zielona logistyka jest gorącym i modnym hasłem. Na stronach firm transportowych regułą stało się eksponowanie zakończonych sukcesem programów szeroko rozumianej odpowiedzialności społecznej – za lokalną społeczność i całą planetę. Dlaczego nagle szefowie firm logistycznych zaczęli interesować się ociepleniem klimatu, zatruwaniem środowiska, poziomem hałasu i w wieloma innymi zjawiskami, które lekceważyli przez dziesięciolecia?
Samochód, w tym szczególnie wielki samochód dostawczy, to przykład ekologicznego nonsensu – kiepska sprawność silników spalinowych i emisja trujących związków do atmosfery niewspółmierna do efektu. Jednym ze skuteczniejszych sposobów na eko-transport byłoby zrealizowanie postulatu „TIR-y na tory” (https://tirynatory.pl/). Trzeba jednak wielkiej naiwności, aby uwierzyć, że taka zmiana będzie w najbliższych latach możliwa. Nie da się zmusić korporacji logistycznych do przesiadki z ciężarówek na pociągi towarowe, dopóki ropa będzie kosztowała tyle, co kiepskie piwo. Okazało się jednak, że korporacje same zapragnęły być eko.
CSR jest trendy
Corporate Social Responsibility, czyli społecznie odpowiedzialny biznes staje się faktem. Coraz to nowi truciciele środowiska ogłaszają, że ich strategia biznesowa uwzględnia oraz szanuje interes społeczny, z troską odnoszą się do ochrony zasobów środowiska naturalnego i chcą działać w oparciu o konsultacje z różnymi grupami interesariuszy. To już nie tylko wąsko rozumiana „ekologia”, ale projekt o szerokim oddźwięku społecznym, który nie unika poruszania zagadnień moralnych i filozoficznych.
CSR stało się tak modne, że po prostu trudno sobie wyobrazić dużą firmę o ustalonej marce, która mogłaby uznać, że nie musi na tym polu zająć stanowiska. To nagłe przebudzenie i ekologiczny zwrot o sto osiemdziesiąt stopni może budzić podejrzenia o stwarzanie pozorów i manipulację.
Gdzie jest haczyk?
Porównanie korporacji do psychopaty weszło do języka potocznego za sprawą filmów dokumentalnych Michaela Moora. To dzięki Moore’owi miliony ludzi na całym świecie zrozumiało, że Hannibal Lecter i korporacja niewiele się od siebie różnią. Psychopata dąży do maksymalizacji przyjemności, korporacja do maksymalizacji zysków – w obu przypadkach do celu zmierza się po trupach (niestety, to nie metafora). O ile seryjnego mordercę można ująć i skazać, o tyle korporacja jest zazwyczaj kompletnie bezkarna.
Dlaczego w takim razie doszło do zmiany? Dlaczego bycie „zielonym” jest takie modne? Czyżby korporacje przestały działać wyłącznie w myśl zasady nieograniczonego pomnażania zysku swoich udziałowców? Nic z tych rzeczy. Ich celem nigdy nie było zatruwanie środowiska czy niewolniczy wyzysk siły roboczej. Dla korporacji takim samym środkiem do celu jest budowa oczyszczalni ścieków, jak wylanie toksycznych substancji do rzeki – wybór pomiędzy jedną a drugą opcją zależy od kalkulacji kosztów. Jednak obecnie coraz częściej zdarzają się okoliczności, w których można więcej zarobić (bezpośrednio lub poprzez budowanie przewagi konkurencyjnej), dążąc do neutralizacji szkodliwego wpływu na środowisko i wdrażając działania prospołeczne.
Hybrydowy TIR przy zielonym magazynie
Sposobów łączenia działań ekologicznych z zyskiem jest bardzo wiele. Doskonałym przykładem jest magazyn, w którym tradycyjne oświetlenie wymienia się na lampy LED-owe z czujnikami ruchu. Gwałtownie spada zużycie energii, bo LED-y są kilkakrotnie mniej energochłonne od halogenów czy świetlówek, a przy tym dają lepszej jakości światło (bardziej naturalne, bez migotania). Z kolei automatyzacja zapobiega oświetlaniu przestrzeni, które tego nie wymagają – lampy zapalają się tylko w tych częściach hali magazynowej, w której akurat trwają prace. Automatyka rozwiązuje problem sama – pieniądze na zatrudnienie kolejnych pracowników pozostają w budżecie.
Jeżeli do oświetlenia dodamy automatykę sortowania paczek i algorytmy planujące pakowanie, generujemy kolejne oszczędności – skraca się czas wykonania prac, rośnie wydajność, a wraz z nią przewaga konkurencyjna. Jeżeli odpowiednio zaprojektujemy magazyn, może on pokrywać większość swego zapotrzebowania na energię elektryczną z ogniw fotowoltaicznych umieszczonych na dachu i fasadach, a niezbędne ciepło i chłód czerpać ze źródeł odnawialnych (np. pompy ciepła).
Drugim niezwykle ważnym źródłem oszczędności jest sam transport. Samochody ciężarowe są hałaśliwe, produkują mnóstwo toksyn, a do tego stwarzają zagrożenia bezpieczeństwa na drogach. Jednak już niebawem TIR kopcący jak lokomotywa parowa może przejść do lamusa.
Liczący się producenci ciężarówek wprowadzają na rynek modele hybrydowe. Na pojazdach z napędem spalinowo-elektrycznym w najbliższej dekadzie ma się oprzeć większość transportu drogowego, realizowanego za pomocą nowych samochodów. Co ciekawe hybrydy nie muszą spalać ropy – równie chętnie zadowalają się HVO, czyli paliwem produkowanym na bazie oleju roślinnego.
Coraz bardziej obiecujące są też próby z wykorzystaniem ciężarówek autonomicznych – poruszających się po drogach bez udziału kierowcy lub tylko pod jego nadzorem. To szansa na znaczącą poprawę bezpieczeństwa na drogach w niedalekiej przyszłości.
Niezależnie od rodzaju posiadanej floty doskonałe efekty przynosi eco-driving (ekonomiczna jazda), która nie wymaga niczego poza chęcią nauczenia się, jak prowadzić samochód, aby zredukować spalanie – oszczędności paliwa sięgają od 5 do 20 proc.
Już dzisiaj zielona logistyka zaczyna być opłacalna – ekonomicznie i społecznie. Nic dziwnego, że korporacje tak chętnie przyjmują rolę awangardy zielonej rewolucji.