Historie gigantów: DHL – Dalsey, Hillblom i Lynn podrywają branżę kurierską do lotu

Pod koniec lat 60. XX w. w Kalifornii działa, a właściwie upada, niewielka firma dostawcza, która parała się przewozem przesyłek pomiędzy San Francisco a Los Angeles. Pracują w niej 54-letni manager sprzedaży Adrian Dalsey oraz student prawa Larry Hillblom. Przypadkowo spotykają się w sklepie spożywczym i zaczynają rozmawiać. Szybko uświadamiają sobie, że znaleźli lukę w rynku, która może przynieść im osobiście miliony, a ich biznesowi miliardy dolarów. Tyle że nie ma żadnego biznesu, więc kończy się na gadaniu. Jednak niebawem sytuacja zacznie zmieniać się w szalonym tempie.

W 1969 r. Dalsey i Hillblom spotykają Roberta Lynna, który posiada odpowiedni kapitał, jaki wraz z pieniędzmi Dalseya i stypendium studenckim Hillbloma pozwala założyć firmę. Tak w 1969 r. powstaje DHL. Nazwa składa się z pierwszych liter nazwisk założycieli. Majątek trzech ojców założycieli to zdezelowany Plymouth Duster (którym jeżdżą po dokumenty przewozowe do San Francisco) i biznesowa karta kredytowa (służy do rezerwacji lotów na trasie Honolulu – Los Angeles).

Odrzutowy rozwój

Na czym polegał genialny pomysł na biznes trójki Dalsey, Hillblom i Lynn? Wszystkie wielkie wynalazki, również pomysł biznesowy DHL, powstają jako rozwiązanie palącego problemu. Pod koniec lat 60. XX w. takim problemem było działanie poczty. Powolna, niewydolna, zbiurokratyzowana maszyneria nie nadążała za rozwojem biznesu. Internetu jeszcze nie było, telefony ciągle trzymały się kurczowo drutu, a firmy kurierskie nie mogły zapewnić szybkich dostaw poza terenem jednego kraju, bo przesyłki grzęzły na dziesiątki godzin, a nawet na kilka dni, w odprawach celnych.

Założyciele DHL zauważyli, że transport towarów z Kalifornii na Hawaje jest bardzo powolny, nie tylko ze względu na niskie prędkości osiągane przez statki, ale także z powodu ślimaczących się odpraw celnych. Postanowili sprawdzić, co stanie się, gdy dokumenty przewozowe dostarczą samolotem do portu, gdy statek będzie odbywał podróż morską. Zamiast zaczynać proces odprawy po zacumowaniu, wystarczyło sprawdzić zgodność dokumentów z ładunkiem i towar mógł ruszać w dalszą drogę. Proste? Tak. I diabelnie skuteczne. 10 lat po założeniu, DHL był już międzynarodową korporacją, która zatrudniała kilka tysięcy pracowników.

Door-to-door

Od początku istnienia priorytetem dla DHL była szybkość. Presja na maksymalne skrócenie czasu dostawy sprawiła, że w centrum zainteresowania znalazł się transport lotniczy i jego rozwój. DHL osiągnął rekordy szybkości na długich trasach. Wystarczyło jeszcze tylko stworzyć procedury szybkiej logistyki ostatniej mili, aby wprowadzić innowacyjną i błyskawicznie realizowaną (dostawa jednego dnia, a nawet w ciągu kilku godzin) usługę door-to-door.

Genialnym posunięciem okazało się też wprowadzenie systemu śledzenia przesyłek w 1983 roku – DHL był na tym polu pierwszy. Prowadzona na bieżąco aktualizacja statusu zamówienia nie przyspieszyła dostawy, ale zjednała DHL-owi rzesze wiernych klientów. Transparentność usługi i możliwość wglądu, na jakim etapie znajduje się jej realizacja, jest niezwykle cenna dla osób oczekujących na przesyłki. DHL zarobił krocie, bo okazał klientom szacunek oraz potraktował ich na zasadach partnerskich. Dzisiaj śledzenie przesyłki to usługa must have, której brak zdyskwalifikowałby firmę kurierską.

Deutsche Post przejmuje DHL

Żaden z ojców założycieli nie dożył roku 2002. Adrian Dalsey zmarł w 1994 r., mając 80 lat. Larry Lee Hillblom zginął w 1995 r. w wieku 52 lat w katastrofie lotniczej. Robert Lynn zmarł 8 lutego 1998 r., dożywszy 76 lat. Po jego śmierci akcje DHL zaczął skupować niemiecki potentat – Deutsche Post. Proces zakończył się przejęciem pakietu większościowego w 2001 r., a rok później doszło oficjalnie do przejęcia DHL przez Niemców.

W XXI w. DHL biła spektakularne rekordy biznesowe i rozwijała usługi lotnicze. Niemiecka poczta nie przyziemiła amerykańskiego kuriera lotniczego – przeciwnie, śmiało patrzy nie tylko w przyszłość, ale i w gwiazdy. Dzisiaj DHL podkreśla, że powstała w tym samym roku, w którym Neil Armstrong postawił nogę na Księżycu. Uzasadnia w ten sposób aktywne wspieranie firmy Astrobotics, co ma doprowadzić do doręczenia pierwszej przesyłki kurierskiej na Księżyc. Jeżeli nawet to tylko chwyt marketingowy, to działa na wyobraźnię.

Geniusz i potwór

Poznając historię DHL, można trafić również na jej bardzo ciemny wątek. Stoi za nim „dawca” litery H – Larry Lee Hillblom. To jemu przypisuje się większość pomysłów, które zadecydowały o ogromnym sukcesie DHL. W życiu prywatnym też był pasjonatem lotnictwa. Posiadał wiele zabytkowych samolotów i chętnie korzystał z tego środka lokomocji. Hydroplan, którym leciał z wyspy Pagan do Saipan, runął do morza 21 maja 1995 r. Ciała Hillbloma nigdy nie odnaleziono.

Miliarder nie pozostawił precyzyjnego testamentu, co uruchomiło lawinę procesów: o podział majątku wystąpiło m.in. wiele domniemanych dzieci Hillbloma oraz kobiet, które twierdziły, że będąc dziećmi, stały się jego ofiarami. Hillblom miał regularnie korzystać z usług nastoletnich prostytutek. W 2009 r. powstał na ten temat film dokumentalny Alexisa Spraica pt. „Shadow Billionaire”. Szczegóły okazały się na tyle szokujące, że dzisiaj Larry Lee Hillblom w oficjalnych materiałach firmy występuje wyłącznie jako nazwisko, a DHL nie podkreśla zbytnio jego roli.